NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT (Podróż do Nowej Ziemi, reż. Terrence Malick)

new world

W tym roku Terrence Malick skończył siedemdziesiątkę. Od jego debiutu w 1973 roku minęło dokładnie czterdzieści lat. W tym czasie Malick wyreżyserował zaledwie sześć pełnometrażowych filmów, z których niemal każdy był wydarzeniem. Po debiutanckim Badlands (1973) – inspirowanym historią seryjnego mordercy, który podróżując ze swoją dziewczyną po Stanach zabija kilkanaście przypadkowych osób (Por. Urodzeni Mordercy,Bonnie i Clyde) oraz nakręconych pięć lat później Niebiańskich dniach (nagrodzonych Złotą Palmą w Cannes) Malick zarzucił kręcenie filmów na dwadzieścia lat. Ta przerwa tylko umocniła jego status – reżysera intrygującego, osobnego. Do kina powrócił w 1998 roku Cienką czerwoną linią, którą wygrał Festiwal Filmowy w Berlinie. Film był też nominowany do Oscarów aż w siedmiu kategoriach. Na kolejny obraz nie kazał już swoim widzom czekać aż tak długo, bo nie dwadzieścia, a jedynie siedem lat – w 2005 roku premierę miała Podróż do Nowej Ziemi, a za kolejne sześć lat powstało Drzewo życia, które przyniosło Malickowi drugą Złotą Palmę.

To tempo pracy w ostatnich latach uległo jednak sporej zmianie. Dwa ostatnie filmy – Drzewo życia (2011) i To The Wonder(2012) powstały na przestrzeni dwóch lat. Niemniej jednak Terrence Malick wciąż ma opinię reżysera, który siada za kamerą tylko wtedy, gdy ma coś naprawdę ważnego do powiedzenia. Jego twórczość określa się jako jedną z najbardziej spójnych we współczesnym kinie – Malick ma swój bardzo wyrazisty i dobrze rozpoznawalny styl. Wolne tempo akcji i głos zza kadru będący uwewnętrznionym głosem narratora, poetyckim komentarzem, uzupełnieniem obrazu – to na pewno te dwie cechy, które wyróżniają kino Malicka. Kolejne – to tematy, wokół których krążą jego filmy, niemal zawsze mniej lub bardziej wprost związane z amerykańską mitologią, czy raczej z świadomością zbiorową Ameryki i jej archetypami – jak wojna w Wietnamie (Cienka czerwona linia), popkulturowa atrakcyjność zła (Badlands), ojcostwo (Drzewo życia) czy mit założycielski (Podróż do Nowej Ziemi).

Ten ostatni film fabularnie czerpie z dobrze wszystkim znanej, choćby z filmów Disneya opowieści o Pocahontas – indiańskiej księżniczce, w której zakochuje się John Smith – kapitan brytyjskiej floty, która na początku XVII wieku przybija do brzegów Ameryki w celach zasiedlenia tytułowego Nowej Ziemi czy Nowego Świata (tytuł oryginalny The New World). Film Malicka nie jest jednak wyłącznie historią miłosną i wszyscy, którzy spodziewali się klasycznego melodramatu na pewno będą mocno zawiedzeni. Podobnie jak ci, którzy licząna efektowne kino z przytupem, wartką akcją i dynamicznymi scenami batalistycznymi. Zamiast tego Malick zaproponował bardzo wyciszoną, momentami senną podróż do Nowej Ziemi. Film będący przede wszystkim opowieścią o spotkaniu dwóch kultur, dwóch światów – ludzi mówiących różnymi językami, inaczej rozumiejących otaczającą ich rzeczywistość i wierzących w innych bogów (jest w tym filmie naprawdę piękna scena, w której podczas gdy Pocahontas z wszelkimi honorami przyjmowana jest na królewskim dworze, jeden z jej towarzyszy, Indianin, stoi wpatrzony w ogromny witraż przedstawiający sceny z Biblii). Podróż do Nowej Ziemi to także rzecz o upadku idealistycznego marzenia, utopijnego projektu nowego świata budowanego w założeniu na równości, wzajemnym szacunku, uczciwości. W istocie natomiast – opartym na geście podporządkowania i przemocy wobec rodowitych mieszkańców Nowego Świata.

Malickowi udała się jednak rzecz zupełnie niezwykła. Otóż, pomimo tego, że wiemy jak skończyło się to spotkanie brytyjskich osadników i Native Americans, oglądając film zupełnie o tym zapominamy. Oglądamy go tak, jakbyśmy nie znali dalszego ciągu tej opowieści – jakbyśmy pozbawieni zostali świadomości historii. Mamy bowiem nieodparte wrażenie obcowania z czymś zupełnie nowym, czymś co wydarza się po raz pierwszy – na naszych oczach. Malickowi udało się uchwycić i zawiesić w trwaniu ten moment, w którym wszystko jeszcze wydaje się możliwe, kiedy wydarzenia, które znamy – przemoc, walka, podporządkowanie mieszkańców Nowego Świata i uczynienie Nowej Ziemi poddaną białemu człowiekowi – nie majaczą jeszcze nawet na naszym horyzoncie, na horyzoncie historii, która dzieje się na naszych oczach.

Dodaj komentarz