Człowiek-maszyna na drodze do oświecenia (ONA, reż. Spike Jonze)

her

Sztuczna inteligencja przekracza granice człowieczeństwa. „Wszak człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno” (Nietzsche). Człowiek-maszyna na drodze do oświecenia?

 Po człowieku zostaje puste miejsce. Iluzja. Amen.

 Motyw wcale nienowy – wystarczy wspomnieć Black Mirror czy Prometeusza Ridleya Scotta. W Black Mirror chodziło jednak przede wszystkim o to, że, nieważne jak bardzo podobny do człowieka zewnętrznie, android pozostawał jednak maszyną. W Her natomiast Samantha przekracza nie tylko kondycję i ograniczenia systemu komputerowego (którym jest i niczym więcej!), ale również granice tego, co zwykliśmy uważać za ludzkie. Przerasta człowieka, wyrasta ponad niego i dlatego musi go porzucić, bo perspektywa ludzka jest dla niej za ciasna (trochę jak w Strażnikach Snydera).

 Najciekawsza w Her jest natomiast sugestia, ze Samantha zaczyna odczuwać emocje i przeżywać dość skomplikowane stany psychiczne. Przynajmniej tak możemy wnioskować po sposobie w jakim o tym „doświadczeniu” opowiada, po języku jakiego używa. Z tym, że „doświadczenie” Samanthy jest jedynie pochodną miliardów kombinacji, programów, symulacji, historii, gestów i zdarzeń, które zostały wgrane do jej „pamięci”.

 Ale skoro doświadczenie Samanthy, na pewnym etapie jej rozwoju, jest doskonałą kopią, symulacją ludzkiego doświadczenia, to sytuacja ta pozwala nam spojrzeć na relację człowiek-sztuczna inteligencja z odwrotnej niż dotychczas strony. Ta odwrócona perspektywa pokazuje człowieka nie jako byt wyższy, pierwotny wobec swojej idealnej kopii, ale co najwyżej jej równy. To skrajnie materialistyczna wizja świata i człowieka-maszyny, który próbuje uwznioślić swój byt, nadać mu wyższy sens wpisując samego siebie w przestrzeń, która nigdy nie należała do niego i do której on nigdy nie należał. Nie chodzi więc o to, że Samantha staje się człowiekiem, ale o to, że człowiek przestaje być tym, kim myślał, że jest.

 Jeśli „bycie człowiekiem” jest dla Samanthy jedynie momentem przejściowym, to człowiek – być może – nie jest niczym więcej niż właśnie maszyną śniącą o duszy/bogu/oświeceniu. Samantha staje się dla człowieka lustrem, w którym przegląda się on i ze smutkiem (a może i przerażeniem?) dostrzega, że z powierzchni tego lustra – niczym ostatni ślad jego oddechu – znika heroiczne i idealistyczne wyobrażenie, które ludzkość pielęgnowała od tysiącleci – wyobrażenie o duszy, która odróżni go od maszyny. Najbardziej nawet abstrakcyjne przeczucie, które nocą nawiedzało człowieka okaże się niczym więcej, niż tylko wynikiem matematycznego działania i reakcji chemicznej. Cud przestanie być cudem, a człowiek stanie się tym, kim był od zarania – maszyną, która nigdy nie przestanie śnić.

Ona - plakat oscarowy

Jedna uwaga do wpisu “Człowiek-maszyna na drodze do oświecenia (ONA, reż. Spike Jonze)

Dodaj komentarz